kreditor kreditor
212
BLOG

Dyktatura autorytetów

kreditor kreditor Polityka Obserwuj notkę 3

Profesor Józef Maria Bocheński, jeden z wybitniejszych polskich logików, w swej arcyzabawnej książeczce "100 zabobonów" powiada, że kilka groźnych zabobonów związanych jest z pojęciem autorytetu. Jednym z nich jest całkowicie mylne mniemanie o istnieniu "powszechnych autorytetów", tj. autorytetów w każdej dziedzinie. Choć książeczka została wydana ponad dwadzieścia lat temu, wiele zawartych w niej spostrzeżeń przystaje jak ulał do tego, co możemy zaobserwować sami. Tak też jest z "powszechnymi autorytetami". Niejednokrotnie możemy przeczytać albo usłyszeć, że "ktoś jest niekwestionowanym autorytetem", albo że "szarga się narodowe autorytety", albo wreszcie, że "nastąpił haniebny atak na autorytety". Zawsze, gdy spotykam się z takimi twierdzeniami, jestem bliski intelektualnej apopleksji i zadaję pytanie: kto i na jakiej zasadzie zadekretował, że ta oto osoba jest powszechnym autorytetem? Może jest dla ciebie - autorze idiotycznej wypowiedzi - autorytetem w jakiejś dziedzinie, ale nie oznacza to per se, że ma być autorytetem dla mnie.

Drugą bardzo nielogiczną modą, utrzymującą się od wielu lat w tzw. przestrzeni publicznej jest - o czym również mowa u Bocheńskiego - mylenie autorytetu epistemicznego (tj. osoby dysponującej szczególną wiedzą) z autorytetem tetycznym (tj. osobą dysponującą uprawnieniem do rozstrzygania co należy robić). Na tym przekłamaniu oparte są wszelkie rodzaju "listy intelektualistów", "apele środowiska", "protesty twórców" itp. zjawiska, kiedy to ludzie, którzy są - albo chcą być - autorytetami epistemicznymi, próbują zachowywać się jak autorytety tetyczne, tj. mówić innym, co należy robić. Zastanawiam się, skąd ta moda na powszechne autorytety i wydaje mi się, że ma to jakiś związek z jednej strony ze sprymitywizowaniem poziomu debaty publicznej, gdzie nie trzeba już wskazywać argumentów na poparcie jakiejś tezy, bowiem o wiele łatwiej odwołać się do "powszechnego autorytetu" - choć taki zabieg to bardziej sztuczka erystyczna niż prawdziwy argument - z drugiej zaś strony dobrze trafia to w gusta niepewnych swojego statusu i wyrobienia  intelektualnego aplikantów do klasy do średniej, którzy nie wyniósłszy z domu i szkoły umiejętności krytycznej analizy tego, co ktoś im mówi, wolą przynależeć do stada wyznawców "powszechnych autorytetów", niż podjąć się samodzielnego osądu rzeczywistości.

Żeby nie oderwać powyższego od rzeczywistości, wskazuję przykład - były prezydent Wałęsa. Każdy normalnie postrzegający człowiek, obserwując jego aktualne wypowiedzi, jest w stanie stwierdzić, że to prymitywny do granic możliwości megaloman, który opanował do perfekcji odmianę słowa "ja" w każdym wypowiadanym zdaniu i niedługo dojdzie do przekonania, że nie tylko samodzielnie obalił komunizm, ale też był pierwszym człowiekiem na księżycu i przemawia przez niego Najświętsza Panienka, którą nosi w klapie. Każdy jest w stanie stwierdzić - albo na podstawie własnych obserwacji albo dostępnych lektur -  że prezydentura Wałęsy to była żenująca porażka. Wiadomo też, że były prezydent to człowiek, który pod koniec lat 80-tych stał się symbolem wolnościowych aspiracji Polaków. Na tej ostatniej podstawie kreuje się Wałęsę powszechnym autorytetem, co jest zabiegiem całkowicie nielogicznym, bo z tego, że ktoś coś kiedyś robił fajnie, nie wynika, że wszystko co zrobił potem/przed tym było równie fajne, ani tym bardziej, że należy jego poglądy uważać a priori za słuszne. Tymczasem każdy człowiek jest - jak nauczano od Oświecenia - zdolny do posługiwania się swoim rozumem i samodzielnej oceny, czy warto jest określoną osobę uznać za autorytet w danej dziedzinie wiedzy bądź sferze życia.

Bezkrytyczne przyjmowanie powszechnych autorytetów jest cechą raczej ludów pierwotnych (szaman, czarownik, wódz plemienia) niż dojrzałego - zdawałoby się - społeczeństwa przynależącego do cywilizacji zachodu.

kreditor
O mnie kreditor

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka